wtorek, 15 marca 2011

Czerwone Diabły w ćwierćfinale Ligii Mistrzów!! CHICHARITO!!!

W rewanżowym spotkaniu 1/8 Ligii Mistrzów Manchester United pokonał na własnym stadionie Olympique Marsylia 2:1. Dla przypomnienia, w pierwszym spotkaniu tych drużyn padł bezbramkowy remis.
Już w 5 minucie spotkania padła pierwsza bramka dla gospodarzy spotkania. Do niepilnowanego w polu karnym Javiera Hernandeza piłkę z lewej strony pola karnego zagrał Wayne Rooney, a Meksykanin nie miał najmniejszego problemu ze skierowaniem piłki do siatki. W 9 minucie Gignac mógł doprowadzić do remisu, jednak w sytuacji sam na sam z Van Der Sarem przerzucił jedynie piłkę nad bramką. Obie drużyny jeszcze w pierwszej połowie stworzyły sobie parę sytuacji jednak po pierwszych 45 minutach mieliśmy jednobramkowe prowadzenie podopiecznych Sir Alexa Fergusona. W drugiej połowie na kolejną bramkę przyszło Nam czekać pół godziny. W 75 minucie ponownie na listę strzelców wpisał się Javier Hernandez. Meksykaninowi z prawej strony piłkę na piąty metr wyłożył Giggs i po raz drugi Chicharito nie miał problemu w umieszczeniem piłki w bramce. Szczerze przyznam, że do czasu strzelenia drugiej bramki dla gospodarzy pełny nerwów oglądałem to spotkanie. A przyznaję, że jestem kibicem Manchesteru United!! Bo drugim golu odetchnąłem i pomyślałem, że już nic złego nie może się stać. Jednak w 83 minucie i samobójczej bramce po rzucie rożnym, którą strzelił Brown ponownie bicie serca przyspieszyło. Osobiście uważam, że w tym meczu Brown nie jest w stanie zastąpić Vidica bądź Ferdinanda. Z niecierpliwością czekam na powrót obu obrońców. Na szczęście pomimo naporu w końcówce gości, gospodarzom nic złego się nie stało i to Manchester United zagra w ćwierćfinale Ligii Mistrzów. GLORY GLORY MANCHESTER UNITED!!!! Podsumowując to spotkanie, to według mnie Manchester pokazał się z lepszej strony. Byli zespołem bardziej zorganizowanym a piłkarze gości (szczególnie w pierwszej połowie) często szybko tracili piłkę, bądź po odbiorze graczy Fergusona bądź po własnych błędach i niecelnych podaniach. Cieszę się że do gry powrócił Antonio Valencia, który w tym spotkaniu zmienił Naniego. Niestety ale występ Portugalczyka w tym spotkaniu nie należał do porywających. Parę razy zdarzyło się ze Portugalczyk przeceniał swoje możliwości i tracił piłkę. A jeśli rozmowa o zmianach to mam nadzieję, że zarówno O`Shea jak i Rafael nie doznają żadnych poważnym kontuzji. Dla przypomnienia w pierwszej połowie Rafael wszedł za kontuzjowanego O`Shea a w drugiej połowie spotkania, kontuzjowanego Brazylijczyka zastąpił brat bliźniak Fabio. JESZCZE RAZ BRAWO MANCHESTER!! A jak Chicharito jeszcze ze dwa lata potrenuje na Old Trafford to będzie wymiatał!!!! :D  Już przecież razem w parze z Ronney`em sieją pogrom w ofensywie :D

sobota, 12 marca 2011

Zwycięstwo Manchesteru United w pucharze Anglii z Arsenalem.

Manchester United w eksperymentalnym zestawieniu pokonał w ćwierćfinale Pucharu Anglii na własnym stadionie Arsenal 2:0. Bramki dla Czerwonych Diabłów strzelali Fabio oraz Wayne Rooney.
Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0 dla gospodarzy. Bramkę w 28 minucie strzelił Fabio. Po szybkiej wymianie podań między bliźniakami Fabio i Rafaelem piłka trafiła pod nogi Rooneya, który znakomicie zagrał do Javiera Hernandeza. Po jego strzale głową piłkę odbił Amlunia, jednak Hiszpan nie miał nic do powiedzenie przy dobitce Fabio. Przy tej akcji jakby zaspał obrońca Arsenalu, Koscielny. Po bramce do głosu doszli przyjezdni jednak w stworzonych przez siebie sytuacjach żadnej nie potrafili wykorzystać. W bramce gospodarzy fantastycznie sprawował się Edwin van der Sar.
W przerwie na pierwszą zmianę zdecydował się Alex Ferguson. Do gry wszedł Antonio Valencia. To pierwszy występ Kolumbijczyka od czasu złamania nogi we wrześniowym meczu Ligi Mistrzów.
Na początku drugiej połowy do ataków przystąpili gracze Wengera lecz bramkarz gospodarzy, który w sobotni wieczór rozgrywał fantastyczne zawody nie dał się próbującemu go dwukrotnie zaskoczyć Koscielnemu. Już w 49 minucie Manchester wygrywał przewagą dwóch goli. Tym razem na listę strzelców wpisał się Wayne Rooney. Akcję rozpoczął Rafael da Silva, który podał na piąty metr do Hernandeza. Ten jednak został zablokowany a piłka szczęśliwie spadła na głowę Rooneya, który technicznym strzałem dał dwubramkowe prowadzenie swojej drużynie. Piłkarze gości jeszcze parokrotnie dochodzili do głosu jednak nie zdołali znaleźć recepty bądź na dobrze funkcjonującą defensywę Manchesteru, bądź na fantastycznie spisującego się w tym spotkaniu van der Sara. Ciekawe kto zastąpi Holendra gdy ten z końcem sezonu opuści Old Trafford?? Na osiem minut przed końcem spotkania sytuacja Arsenalu jeszcze bardziej się skomplikowała. Groźnej kontuzji nabawił się we własnym polu karnym Johan Djorou. Piłkarza Arsenalu zniesiono na noszach a piłkarze gości musieli kończyć mecz w dziesiątkę. Sędzia po zaistniałej sytuacji doliczył 8 minut do regulaminowego czasu gry. W końcówce desperackie ataki Kanonierów na nic się zdały i to gracze Manchesteru awansowali do następnej fazy rozgrywek Pucharu Anglii. Jedyną żółtą kartkę w spotkaniu dostał Paul Scholes, który w w 81 minucie zmienił Evrę. Według mnie Anglik przy takiej sytuacji (czyli prowadzeniu swojego zespołu) mógł sobie odpuścić takie wejścia w nogi graczy Arsenalu. Niech się cieszy,że nie ujrzał drugiej żółtej kartki!!!!

czwartek, 10 marca 2011

Rażąca nieskuteczność Ajaxu. Fantastyczny bramkarz Spartaka Moskwa!!

W jednym ze spotkań 1/8 finału LE po zaskakującym meczu, Spartak Moskwa pokonał na wyjeździe Ajax Amsterdam jedną bramką. Piłkarza z Holandii całą pierwszą połowę dominowali, jednak w drugiej to gracze z Rosji strzelili bramkę na wagę zwycięstwa.
Już w 52 sekundzie spotkania piłkarz Ajaxu, De Jong strzałem z pola karnego próbował zaskoczyć bramkarza Spartaka. Tylko przy tej akcji nasuwa się pytanie czemu od razu strzelał. Miał jeszcze mnóstwo wolnego miejsca żeby wbiec bliżej jednak zdecydował się na strzał z 16 metrów. Ale to on chyba najlepiej wie czemu tak a nie inaczej. 7 minuta i znowu w natarciu Ajax. Po dośrodkowaniu Ebecilio groźnie głową de Jong, jednak piłka minimalnie nad poprzeczką. Po 10 minutach spotkania widocznie widać napór Ajaxu. Świadczą o tym 4 sytuacje bramkowe stworzone w tym czasie. Jeszcze tylko jak dopracują skuteczność to będzie tip top. Za to gracze z Moskwy jak by byli w letargu. 18 minuta i kolejna świetna okazja Ajaxu. Piękne dośrodkowanie w pole karne do De Zeeuw ale i tym razem fantastycznie broni ukraiński bramkarz Spartaka, Dikan!! 19 minuta i buuum!! Na stadionie huk. Czy to początek wojny??!! Nie. To tylko fantastyczni (psuedo)kibice odpalają racę na trybunach. Sędzia przerywa na chwilę grę. Sam się chyba przestraszył :D  22 minucie spotkania silnym strzałem z za pola karnego bramkarza z Moskwy stara się zaskoczyć De Zeeuw. Piłkę po koźle jednak wybija Dikan. Póki co obserwujemy na Amsterdam Arena mecz Ajaxu kontra bramkarz Spartaka Moskwa. Panowie z Rosji chyba popili sobie poprzedniego dnia albo korzystając z wizyty w Holandii dorwali się do zielonego. Póki co bardzo ospale idzie im gra. Ajax dalej w natarciu. Piłkarze z Amsterdamu stwarzają sobie kolejne sytuacje, jednak nie potrafią ich wykorzystać. Nieskuteczność jest bardzo widoczna. W końcu w 36 minucie do głosu doszli piłkarza z Moskwy. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska piłka wpada w pole karne. Lecz piłkarze Spartaka trochę się pogubili i z akcji nici. Piłkę wybija Stekelenburg. Kolejne szanse dla Ajaxu i znowu brakuje skuteczności. W trakcie oglądania meczu pomyślałem sobie że jeśli w końcu nie wykażą się skutecznością w wykańczaniu akcji to oby nie sprawdziło się dla nich powiedzenie, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. 44 minuta, rzut rożny dla gospodarzy i znowu po strzale głową De Jonga fantastycznie interweniują Dikan. Póki co gdyby nie bramkarz Spartaka to chyba na drugą połowę gracze z Moskwy nie mieli by po co wychodzić. Koniec pierwszej połowy a wynik nie odzwierciedla tego co działo się na boisku. Dominacja Ajaxu, błyszczący po lewej stronie Ebecilio, zaspani gracze Spartaka i ten fantastyczny, ratujący dupska Rosjanom ukraiński bramkarz Dikan. Pierwsze 5 minut drugiej połowy gracze z Rosji zaczęli bardziej z wiarą i bardziej energicznie (walnęli chyba sobie w przerwie po energetyku :D ). 54 minuta i mniej więcej z 18-20 metrów na bramkę Ajaxu strzela Alex. To dopiero drugi strzał na bramkę Stekelenburga w tym meczu. Chwilę później znowu napiera Ajax. Po dośrodkowaniu Ebecilio głową strzela De Zeeuw ale kolejną fantastyczną interwencją popisuję się bramkarz Spartaka. To już trzecia zmarnowana okazja De Zeeuw w tym spotkaniu. I proszę bardzo!! Paradoks!! 57 minuta i na prowadzenie wychodzi Spartak!! Pięknym strzałem lewą nogą z za pola karnego popisuje się Alex. Stekelenburg wyciągnął się jak struna lecz był bez szans.czyli jednak przysłowie się sprawdziło hahaha. Jaka ta piłka nożna jest nieprzewidywalna!! :D Ciągle Ajax i ciągle nieskutecznie. De Jong marnuje szansę za szansą. Na trybunach możemy oglądać galerię smutnych min kibiców gospodarzy. Ale to jedynie wina piłkarzy a Amsterdamu. Mieć tyle sytuacji i ich nie wykorzystać?? Podobnie jak w naszej kochanej "ekstra"klasie (oczywiście bez obrazy dla fanów zarówno Ajaxu jak i polskiej piłki nożnej). To już trzeci mecz rozgrywany pomiędzy Ajaxem i Spartakiem i póki co trzeci który Ajax przegrywa. I znowu (według mnie najlepszy zawodnik Ajaxu) Ebecilio w 73 minucie mocnym strzałem próbuje pokonać Dikona i znowu bramkarz Spartaka fantastycznie broni. 10 minut później znowu strzela mocno tym razem lewą nogą Ebecilio i znowu Dikon interweniuje. Po koniec spotkania Ebicilio zamiast podać do wychodzącego na pozycję De Jonga decyduje się na niecelny strzał. De Jong w złości wymachuje rękami ale i tak nic tym n ie zmieni. Po tej akcji Ebecilio opuszcza boisko. Końcówka spotkania należy do Holendrów. Sędzia dolicza 3 minuty do regulaminowego czasu gry. Po rzucie wolnym i strzale Eriksena zmierzającym w okienko, końcami palców na rożny wybija Dikan.Fantastyczne zawody w wykonaniu Ukraińca. Koniec spotkania. Chyba mało kto potrafiłby wytłumaczyć to co się wydarzyło na Amsterdam Arena. Ajax po dominacji w całym spotkaniu przegrywa 0:1 ze Spartakiem Moskwa. Następnym razem więcej skuteczności powinno pomóc :P




Inne spotkania 1/8 LE rozpoczynające się o godzinie 21.05.
Benfica pokonała na własnym stadionie PSG 2:1. Pierwsza bramka padła już w 14 minucie. Po podaniu od Nene piłkę do bramki kieruje Luyindula. 1:0 dla PSG. Dopiero pod koniec pierwszej połowy a dokładnie w 42 minucie piłkarze Benfici doprowadzają do remisu. Po przyjęciu piłki na klatkę i strzale pod poprzeczkę wyrównanie daje Pereira. w 74 minucie sędzie tego spotkania po ewidentnym faulu w polu karnym na Savioli nie odgwizduje karnego dla gospodarzy. 81 minuta przynosi rozstrzygnięcie tego spotkania. Po wymianie kilku podań przed polek karnym piłkę ostatecznie uderza Jara i daje zwycięstwo gospodarzom.

W kolejnym spotkaniu piłkarze Twente pokonują a swoim terenie graczy Zenitu 3:0. W szóstej minucie po spalonym nie zostaje uznana bramka dla Zenitu. Za to w 25 po strzale głową z około sześciu metrów piłkę do bramki Zenitu pakuje De Jong. Jeden z braci nie mógł się wstrzelić w meczu Ajaxu, za to drugi nie ma z tym problemów. Na następną bramkę dla gospodarzy przyszło Nam czekać do 56 minuty. Piłka po strzale lewą nogą i odbiciu się od obrońcy Zenitu ląduje w bramce przyjezdnych. Tym razem na listę wpisuje się Landzaat. Trzecia bramka dla gospodarzy padła już w doliczonym czasie gry. W 92 minucie z lewej strony pięknie dośrodkowuje Janssen i po raz drugi celnym strzałem głową w tym meczu wynik ustala De Jong. 


W ostatnim spotkaniu tej kolejki Dynamo Kijów pokonało u siebie Manchester City. W 25 minucie meczu po dośrodkowaniu Yarmolenki bramkarza City uprzedza Shevchenko i podeszwą buta pakuje piłkę do bramki. Pierwsza połowa kończy się jednobramkową przewagą gospodarzy. Dopiero w 77 minucie pada kolejna bramka. Po błędzie defensywy gości, do piłki w polu karnym dobiega Gusev i silnym strzałem z woleja nie daje szans Hartowi. Mecz kończy się zwycięstwem 2:0 dla Dynama. Jak widać to nie pieniądze tworzą drużynę. Ale poczekajmy do rewanżu na City of Manchester Stadium.

 

Nuuuuda na Estádio Municipal de Braga.

Pierwszy mecz w 1/8 finału Ligii Europejskiej pomiędzy SC Braga a Liverpoolem rozgrywany w Portugalii na Estádio Municipal de Braga zakończył się skromną wygraną 1:0 gospodarzy. Jedyną bramkę tego spotkania strzelił w 18 minucie z rzutu karnego Alan. Ogólnie całe spotkanie jak to się mówi nie urywało dupy i wiało nuuudą.
Pierwsze 10 minut wyglądało jak badanie się i z jednej i z drugiej strony. W 17 minucie po ładnym prostopadłym podaniu do Mossoro, Kyrgiakos fauluje go w polu karnym i sędzia pokazuje na wapno. Do piłki podchodzi Alan i mocnym, precyzyjnym strzałem wewnętrzną częścią stopy pokonuje Reine. Co prawda Hiszpan wyczuł intencję Alana ale przy tym strzale po ziemi był bez szans. Przez pierwsze 25 minut spotkania bramkarza Bragi Artur praktycznie bezrobotny. Równie dobrze mógłby sobie w międzyczasie układać pasjansa. Dużo niedokładności ze strony piłkarzy z Liverpoolu, dużo strat w środkowej części boiska, niewidoczny Kuyt, który raz po raz łapany na spalonym i Cole, który też nie świeci - to główne powody. które fundują takie a nie inne widowisko. To gracze z Portugalii póki co robią piłkarsko lepsze wrażenie. A teraz ciekawostka - działacze klubu SC Braga płacą jedynie 500 euro miesięcznie za wynajem najdroższego stadionu (koszt to 83 miliony euro) wybudowanego na Euro 2004. Co prawda stadion ten nie ma trybun za obiema bramkami, za jedną bramką możemy oglądać skały a za drugą widok na Bragę. Powracając do spotkania to jedynie jeszcze piłkarze z Portugalii raz zagrozili bramce bronionej przez Reine. W 37 minucie po faulu Skrtela do wykonania wolnego podszedł Hugo Viana. Dośrodkował piłkę na środek pola karnego do niepilnowanego Mosorro, który jednak nieczysto uderza futbolówkę i piłka zostaje wybita przez obrońcę Liverpoolu przez pole karne. Tam dopada się do niej Alan i mocnym strzałem trafia jedynie w poprzeczkę. Po dwóch doliczonych minutach sędzia kończy pierwszą połowę gry. Obie strony jakoś chyba nie starają się za bardzo przyspieszyć gry, jakby grali bez większego przekonania. Chociaż jak już wcześniej napisałem lepsze wrażenie wywierają piłkarze Bragi.Najwyższa pora aby piłkarze z Anfield  się obudzili i wzięli do działania. Póki co to nie est poziom na 1/8 finału Ligii Europejskiej. Tak patrząc na formę jaką zaprezentowali piłkarze z wysp można by było się zastanawiać czy piłkarze Lecha (gdyby ograli Bragę) mieli by szansę z anglikami? Według mnie jak by w takim spotkaniu na miejscu Bragi zaprezentowali formę z fazy grupowej to mieli by bardzo duże szanse na pokonanie graczy Liverpoolu. Ale to jedynie możemy sobie gdybać ;)
W przerwie meczu żaden menedżer nie skusił się na zmiany i druga połowa zaczyna się w takim samym zestawieniu jak na początku spotkania. I znowu pierwsze 10 minut drugiej połowy wieje nudą. Znowu oglądamy mnóstwo niedokładności ze strony obu drużyn. W końcu w 57 minucie mamy pierwszą zmianę w szeregach graczy z wysp. Za Poulsena do gry wchodzi Carroll. I po tej zmianie Liverpool w końcu się budzi. Już w 59 minucie stwarzają groźną sytuację. Przypadkowo odbita piłka trafia w pole karne ale Kuyt nie wykorzystuje szansy. 22 letni reprezentant Anglii po wejściu na boisko wniósł dużo ożywienia w grze the Reds. W 67 minucie kolejna akcja Liverpoolu. Tym razem z prawej strony piłkę dogrywa Meireles. Kuyt przyjmuje na klatkę i wolejem uderza na bramkę. Jednak bramkarz Bragi Artur interweniuje i mamy tylko rzut rożny. 72 minuta meczu i tym razem przenosimy się na drugą stronę boiska. Rzut rożny dla Bragi wykonuje Garcia i ładnym rogalem próbuje zaskoczyć bramkarza The Reds. Jednak Reina nie daje się zaskoczyć. Następuje chwilowy okres przewagi graczy z Wysp i nerwowości w poczynaniach gospodarzy. Jednak ciągle nie mamy zmiany rezultatu na Estádio Municipal de Braga.Mecz w którym oglądamy dużo fauli, strat z jednej i drugiej strony i nieciekawą grę nie gwarantuje Nam ciekawego widowiska :/ Jedna bramka przewagi dla gospodarzy nie daję im 100 % awansu w meczu rewanżowym. Jednak gracze z Portugalii jakoś się nie rwą do ataków. Jeszcze w doliczonym czasie gry możemy obejrzeć brzydkie zachowanie gracza Bragi. W walce powietrznej o piłkę pomiędzy Kaką a Carrolem, ten pierwszy wykonuje ewidentny ruch łokciem i uderzeniem w twarz powala na murawę Anglika. Jednak sędzie, który stał parę metrów dalej i wszystko widział nie odgwizduje faulu. Przecież to nie klatka i takie zachowania powinny być od razu karane!!! Koniec meczu. Mecz moim zdaniem nudny i nieciekawy. Dużo strat, fauli i nerwowości ze strony obu drużyn. Dopiero po wejściu na boisko Carrolla mecz się trochę ożywił ale i to nie pomogło graczom z Anfield. Może w rewanżu trener The Reds powiniem wystawić go w pierwszym składzie.I oby w rewanżu zagrał Gerard. I obyśmy w rewanżu na Anfield byli świadkami dobrego widowiska i emocji a nie flaków z olejem.



W innych spotkaniach 1/8 fazy Ligii Europejskiej rozpoczętych o godzinie 19 padły następujące rezultaty:
Bayer Leverkusen po pełnym emocji meczy uległ u siebie graczom Villarreal 2:3. Pierwsza bramka padła w 33 minucie. Bramkarza po pięknym strzale pokonał Kadlec. Niecałe 10 minut później bo już w 42 minucie gracze z Hiszpanii poprowadzili do remisu. Niepilnowany w polu karnym Rossi dopada do piłki i strzela bramkę na 1:1 i takim wynikiem kończy się pierwsza połowa. Na kolejną bramkę trzeba było czekać do 70 minuty. Pierwszy kontakt z piłką Nilmara i mamy 1:2 dla gości. Ale już dwie minuty później jest remis. Po ograniu obrońcy w polu karnym, silnym strzałem prawą nogą piłkę do bramki kieruje Castro. Gdy wszystcy myśleli że takim wynikiem zakończy się to spotkanie w czwartej minucie doliczonego czasu gry po zagraniu piłki ze środka boiska i odebraniu jej przez Nilmara, napastnik Villarreal posyła piłkę między nogami bramkarza Leverkusen.

W kolejnym spotkaniu przy praktycznie pustych trybunach piłkarze CSKA Moskwa podejmowali FC Porto. Pierwsza bramka padła w 37 minucie dla graczy z Rosji. Gola strzelił Doumbia jednak według sędziego gracz CSKA był na spalonym i bramka nie została uznana. Jak było widać na powtórkach sędzia popełnił ewidentny błąd. Pierwsza połowa kończy się bezbramkowym remisem. Dopiero w 70 minucie padła jedyna bramka tego spotkania. Po kapitalnym strzale z za pola karnego prowadzenie i jak się okazało zwycięstwo dał graczom z Portugalii Kolumbijczyk Guarin.

W czwartym spotkaniu PSV jedynie zremisowało bezbramkowo z Glasgow Rangers. Gracze z Holandii w przeciągu spotkania mieli kilka dogodnych sytuacji na strzelenie bramki jednak żadnej z nich nie wykorzystali.

wtorek, 8 marca 2011

Arsenal w cieniu Dumy Katalonii!!!!

8 marca 2011 roku. Godzina 20.45, stadion Camp Nou. 98 000 widzów, sędziuje Massimo Busacca. Rozpoczynamy widowisko!!
Od początku spotkania w posiadaniu piłki piłkarze Barcelony i to oni dyktują tempo gry. Arsenal bezradny, albo szybko traci piłkę albo po prostu wykopuje ją na oślep. Stąd też statystyka posiadania piłki na korzyść graczy Dumy Katalonii. Około 16 minuty do rzutu wolnego podyktowanego na wysokości pola karnego Arsenalu podchodzi Dani Alves i silnym strzałem stara się zaskoczyć bramkarza Arsenalu, Wojciecha Szczęsnego. Piłka po silnym uderzeniu i koźle trafia jednak w ręce polskiego bramkarza. Jednak konsekwencje tej interwencji są bolesne dla Szczęsnego. Uraz ręki i polskiego bramkarza w 18 minucie zastępuje Hiszpan - Manuel Almunia. Zapewne nie tak wyobrażał sobie ten występ Wojciech Szczęsny. No cóż poradzić, urazy się zdarzają a polski bramkarz ma jeszcze wiele lat występów przed sobą. Gra dalej toczy się pod dyktando Barcelony a piłkarzom z Londynu pozostaje się tylko bronić. 36 minuta i strzał Adriano, niestety jęk zawodu na trybunach - piłka po strzale brazylijskiego piłkarza trafia w słupek bramki Kanonierów. W końcu na Camp Nou mamy radość kibiców Dumy Katalonii. Trzecia minuta doliczonego czasu gry w pierwszej połowie i po pięknym podaniu w pole karne Iniesty, bramkę strzela Messi. Piękne podanie, piękne przyjęcie, podrzucenie piłki przez Messiego nad bramkarzem i strzał wolejem z lewej nogi daje prowadzenie Barcelonie. Koniec pierwszej połowy i w tym momencie to piłkarze z Camp Nou są w ćwierćfinale rozgrywek Ligii Mistrzów.
Początek drugiej połowy, jak i cała pierwsza pod dyktando Barcelony. Jednak już w 53 minucie mamy remis. Po rzucie rożnym dla Arsenalu piłkę do własnej bramki głową kieruje Sergio Busquets. Bramka z niczego i w tym wypadku to gracze z Londynu są w ćwierćfinale. 56 minuta i??? Robin Van Persie bo złapaniu na spalonym i oddaniu strzału już po gwizdku sędziego otrzymuję drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Kanonierzy muszą kończyć mecz w dziesiątkę. Barcelona dalej w natarciu. W 69 minucie mamy już 2:1 dla gospodarzy. Po pięknej składnej akcji i podaniu Davida Villi piłkę do bramki Arsenalu kieruje Xavi. Piłkarze Barcelony nie zwyczajni marnować takich okazji. Nie mijają dwie minuty a na Camp Nou euforia!! 71 minuta i po skutecznej egzekucji karnego mamy już 3:1 dla Dumy Katalonii!! Swoją drugą bramkę w tym spotkaniu strzela Messi. Teraz to gracze Guardioli są w ćwierćfinale. 82 i na boisku wbiega Ibrahim Afellay, a na ławce siada raczej niewidoczny w tym spotkaniu David Villa. Młody holender miał dwie okazje do zdobycia bramki ale w ostateczności zawiodła skuteczność. Jeszcze się chłopak wyrobi! W ostatnich minutach meczu szansy na zdobycie brami nie wykorzystał wprowadzony w 78 minucie za Cesca Fabregasa, Nicklas Bendtner. Wspaniałym wślizgiem w polu karnym odebrał mu piłkę Javier Mascherano i dzięki temu zniweczył szanse Kanonierów na awans do kolejnej rundy Ligii Mistrzów. Barcelona wygrywa zasłużenie i to ona stosunkiem bramek 4:3 w dwumeczy zapewniła sobie awans do kolejnej rundy Champions League.
Trzeba przyznać, że w tym spotkaniu piłkarze Arsenalu nie istnieli. Na 17 sytuacji bramkowych piłkarzy z Barcelony, gracze Arsenalu stworzyli tylko jedną, a w przeciągu całego meczu nie oddali nawet celnego strzału na bramkę Victora Valdesa. Równie dobrze o przewadze Barcelony świadczy posiadanie piłki w stosunku 68% do 32% na korzyść Dumy Katalonii. Krótko mówiąc, Arsenal nie pokazał nic. Nie stwarzając nawet sytuacji bramkowych jak niby mieli by utrzymać zaliczkę z Londynu?? Równie dobrze cała jedenastka Kanonierów mogłaby od początku meczu stanąć na linii bramkowej i starać się nie wpuścić bramki. Każdy z fanów piłki nożnej zapewne domyślał się, że w rewanżu na Camp Nou to Barcelona od początku meczy ruszy do ataku aby odrobić straty z poprzedniego meczu. Szybkie podania piłkarzy Dumy Katalonii, inteligentne rozegranie piłki i utrzymanie jej przy sobie, te aspekty przesądziły na korzyść graczy z Barcelony. Według mnie, tym razem Arsen Wenger i spółka mogą mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie.



W drugim meczu rozegranym 8 marca, piłkarze Szachtaru na własnym stadionie pewnie pokonali piłkarzy AS Roma w stosunku bramek 3:0. Przypomnijmy, że pierwszy mecz między tymi zespołami rozegrany w Rzymie zakończył się wynikiem 3:2 dla piłkarzy z Doniecka. Tak więc, bez problemu piłkarze z Ukrainy awansowali po dwumeczu z piłkarzami z Rzymu do ćwierćfinału Ligii Mistrzów.

środa, 2 marca 2011

Messi daje zwycięstwo Barcelonie.

Znowu On, Znowu Messi!! Po ciężkim meczy na Stadio Mestalla piłkarze Barcelony pokonali Valencię 1:0 i umocnili się na pozycji lidera w tabeli Premiera Division. Jedyną bramkę tego spotkania zdobył niezawodny Leo Messi. Duma Katalonii stwarzała sobie więcej sytuacji podbramkowych i więcej czasu była w posiadaniu piłki. Po pierwszej połowie utrzymywał się bezbramkowy remis a bramka na wagę trzech punktów dla Barcelony padła dopiero w 77 minucie spotkania. Po asyście od Adriano piłkę do bramki skierował już wyżej wspomniany i niezawodny Messi. Dla Argentyńczyka była to już 26 bramka w sezonie i to on prowadzi w klasyfikacji strzelców.

Jakie prognozy na rewanżowe mecze Ligii Mistrzów??

15, 16, 22 oraz 23-ego lutego odbyły się pierwsze spotkania 1/8 finału Ligii Mistrzów. Należy przypomnieć iż Milan poległ na własnym stadionie z Tottenhamem i to gracze z Londynu z jednobramkową zaliczką podejmą w rewanżu Rossonerich na własnym stadionie. Valencia zremisowała u siebie z Schalke 04 1:1 a gola na wagę remisu strzelił w 64 minucie dla graczy z Gelsenkirchen Raul Gonzalez.
16-ego lutego doszło do starć Romy z Szachtarem oraz Arsenalu z Baceloną. W pierwszym spotkaniu Szachtar pokonał na wyjeździe Romę stosunkiem bramek 3:2 i z bardzo dobrą zaliczką będzie raczej w rewanżu występować w roli faworyta. Natomiast w spotkaniu Arsenalu z Barceloną, Kanonierzy po przegrywaniu po pierwszej połowie meczu 1:0, zdołali odrobić straty w drugiej połowie i mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla gospodarzy. Jednak trzeba nadmienić że rewanż odbędzie się na Camp Nou i jedno jest pewne iż w tym przypadku nie można stawiać graczy z Londynu w roli faworyta.
22 lutego na stadionie Ol. Lyon gospodarze zremisowali z Realem Madryt 1:1 i po tym spotkaniu ciężko będzie wytypować faworyta w rewanżu. Natomiast w drugim spotkaniu które odbyło się tego dnia Chelsea Londyn pokonała na wyjeździe graczy z Kopenhagi i z zaliczką 2 bramek będzie faworytem w spotkaniu rewanżowym, które odbędzie się na Stamford Bridge.
W ostatniej kolejce 1/8 finału Ligii Mistrzów, która odbyła się 23-ego lutego Marsylia podejmowała na swoim stadionie Manchester United i mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Jeśli miałbym wskazać faworyta w rewanżu to jednak wybrał bym graczy Czerwonych Diabłów. W drugim spotkaniu tego dnia spotkało się dwóch finalistów z ostatniego finału Ligii Mistrzów. Po bramce w 89 minucie Mario Gomeza, tym razem lepszą drużyną okazał się Bayern Monachium i podejmując w rewanżu na własnym stadionie Inter Mediolan to graczy z Niemiec stawiałbym w roli faworyta.
A jakie są Wasze typy na spotkania rewanżowe?? Podzielcie się spostrzeżeniami w komentarzach ;)